Steve Jobs doradzał przy kampanii przed reelekcją Baracka Obamy
Tegoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych odbędą się na początku listopada. Od dłuższego czasu trwają już kompanie kandydatów ubiegających się o ten urząd. Trwa także kampania jednego z najpoważniejszych kandydatów, czyli ubiegającego się o reelekcję, urzędującego prezydenta Baracka Obamy. Okazuje się, że duży wpływ na tę kampanię mógł mieć Steve Jobs.
Tygodnik Bloomberg Businessweek w artykule poświęconym Jimowi Messinie, który obecnie jest menedżerem kampanii Obamy, wspomina także pewne wydarzenie związane z byłym dyrektorem generalnym Apple. Zgodnie z informacjami tygodnika, na tegoroczną kampanię Obamy duży wpływ miały dwie długie rozmowy, jakie Messina przeprowadził z Jobsem, przed jego śmiercią w zeszłym roku. W trakcie tych rozmów Jobs przedstawiał swój punkt widzenia na politykę Obamy i także na to, co jego zdaniem, Biały Dom powinien w przyszłości zmienić, zanim przeszedł do omówienia wykorzystania technologii w kampanii prezydenckiej, w sposób jaki nie był do tej pory możliwy.
Jobs uważał, że od poprzednich zwycięskich dla Obamy wyborów, sytuacja na świecie bardzo się zmieniła. W 2008 r. iPhone dopiero zaczynał odmieniać oblicze rynku telefonicznego, a o odnowie tabletów nikt jeszcze wtedy poważnie nie myślał. Cztery lata później, w Stanach Zjednoczonych ogromna liczba osób jest posiadaczem iPhone'ów i iPadów. Jobs uważał, że odpowiednie ich wykorzystanie w 2012 r. będzie kluczem do zwycięstwa w wyborach. Jobs miał rzekomo powiedzieć:
Ostatnim razem zajmowaliście się jedynie dwoma kanałami (siecią i pocztą elektroniczną). Tym razem musicie zaplanować treści do znacznie szerszej gamy kanałów - Facebook, Tumblr, Twitter, Youtube, Google - ponieważ ludzie są segmentowani w inny sposób, niż cztery lata temu.
Zdaniem Messiny, Jobs dokładnie wiedział w jakim kierunku potoczą się sprawy i w jaki sposób należy wykorzystać smartfony i tablety w kampanii wirusowej.
Jeśli zatem Obama rzeczywiście zostanie wybrany na drugą kadencję, to wygląda na to, że przynajmniej część zasług za jego zwycięstwo będzie można pośmiertnie przypisać Steve'owi Jobsowi.
Źródło: Bloomberg Businessweek
"Jeśli zatem Obama rzeczywiście zostanie wybrany na drugą kadencję, to wygląda na to, że przynajmniej część zasług za jego zwycięstwo będzie można pośmiertnie przypisać Steve'owi Jobsowi."
Skąd ta teza? Przecież tylko dowiedzieliśmy się co miał na temat wyborów do powiedzenia Steve Jobs, a nie co zrobił albo zrobi prezydent Obama.
Trochę logiki by się przydało.