Kilkanaście dni temu większość z nas (niektórzy z większym, inni z mniejszym zainteresowaniem) śledziła event Apple, na którym gigant z Cupertino zaprezentował drugie wcielenie swojego tabletu. Dużym i bardzo pozytywnym zaskoczeniem było to, że prezentację nowego iPada prowadził Steve Jobs, będący od połowy stycznia na zwolnieniu lekarskim i bardzo szybko ponownie pojawiły się komentarze na temat stanu jego zdrowia.

W styczniu tego roku, zaraz po ogłoszeniu przez CEO Apple decyzji o przejściu po raz kolejny na zwolnienie, w internecie zawrzało. Wielu dziennikarzy komentowało całą sytuację i wpływ, jaki będzie miała ona na Apple. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: gdzie leży granica w opisywaniu i komentowaniu stanu zdrowia Steve’a Jobs’a?

W minionych miesiącach różnego rodzaju media poświęciły wiele miejsca osobie dyrektora generalnego Apple i jego obecnej kondycji fizycznej. Rzetelne relacje na ten temat są oczywiście doceniane i akceptowane, jednak niektórzy w pogoni za tanią sensacją przekroczyli granicę dziennikarskiej etyki. Mam tutaj na myśli pewnego „newsa” The National Enquirer, który można było również przeczytać na stronach MA. Żyjemy w takich czasach, w których wybrane media wolą kreować rzeczywistość, a nie ją relacjonować. To właśnie tamta informacja i komentarze na jej temat spowodowały, że piszę ten tekst.
Niektóre z wypowiedzi forumowiczów MA przed ich moderacją były poniżej granicy dobrego smaku. Dlaczego zatem niektórzy z nas wysuwają na ten temat tak dosadne opinie, gdy jesteśmy chyba najmniej upoważnieni do wygłaszania komentarzy na ten temat?

Apple Inc. jest ogromnym przedsiębiorstwem; stan zdrowia jej dyrektora generalnego jest dla wielu osób wyznacznikiem ogólnej kondycji firmy i z całą pewnością leży na sercu jej udziałowcom. To oni mogą mieć uzasadnione obawy o przyszłość firmy, w którą inwestują swoje pieniądze i to oni wydają się być uprawnieni do wyrażania swojego zdania i obaw o kondycję fizyczną Jobs’a. Tym bardziej, że w dalszym ciągu nie jest znana strategia w przypadku odejścia ze stanowiska obecnego dyrektora generalnego. Wydaje się przez to, że temat sukcesji po Jobsie to w gigancie z Cupertino wciąż temat tabu. CEO Apple otoczył się w zarządzie ludźmi, którzy pozwalają mu na zachowanie praktycznie całkowitej dowolności w podawaniu informacji o stanie jego zdrowia. Takie praktyki w innych dużych firmach należą do rzadkości. Po tym jednak co Jobs osiągnął z Apple w ostatnich latach, taka postawa zarządu nie może dziwić.

Gdyby szef Apple nie chronił tak stanowczo swojej prywatności i w 2003 r. zdecydował się ujawnić, jak poważnie jest chory, to The National Enquirer i inne tabloidy nie miałyby być może dziś powodu o nim pisać. Gdyby...

Z całą pewnością jest to niezmiernie trudna kwestia. Jobs podjął jednak taką, a nie inną decyzję i należy zwyczajnie ją uszanować. Osobiście mogę tylko życzyć mu wszystkiego dobrego i szybkiego powrotu do zdrowia.