Dokładnie siedem lat temu, 15 stycznia 2008 roku na konferencji Macworld & Expo, Steve Jobs wyciągnął z papierowej koperty pierwszego MacBooka Air. Pierwsza publiczna prezentacja tego komputera w taki właśnie sposób zrobiła na obserwatorach branży technologicznej duże wrażenie.

Potem zaczęły pojawiać się głosy niezadowolenia.

Laptop bez napędu optycznego? Za taką cenę? Gdzie jest port Ethernet? Albo Firewire? Tylko jedno USB?

Apple ma jednak długą historię wyznaczania trendów w branży technologicznej. Amerykańska firma znana jest z dość trafnego przewidywania zmian, które dopiero zaczynają majaczyć gdzieś na horyzoncie. Tak było z pierwszym modelem iMaca, który był pozbawiony stacji dyskietek, iPodem, który postawił na cyfrową muzykę, iPhonem i iPadem, które na nowo zdefiniowały pojęcie smartfona i tabletu, czy wreszcie MacBookiem Air.

Kilkanaście dni temu, zwykle bardzo dobrze poinformowany Mark Gurman z portalu 9to5Mac zaprezentował pierwsze, dość wiarygodne przecieki dotyczące MacBooka Air z 12-calowym ekranem. Komputer ten ma ponownie być radykalnie odchudzony - ma być cieńszy od swojego mniejszego, 11-calowego starszego „brata” i być wyposażony tylko w jeden port USB typu C. Nie trzeba było długo czekać, żeby ponownie przeczytać czy usłyszeć głosy narzekania na znajdującego się póki co w sferze plotek i spekulacji MacBooka Air. Szczerze mówiąc, na pierwszy rzut oka mnie również taki pomysł na nowy komputer Apple wydał się dość kontrowersyjny. Obsesyjne wręcz dążenie do „odchudzania” swoich urządzeń wydaje się całkiem zrozumiałe w przypadku telefonów i tabletów, jednak nie do końca musi się to sprawdzać w przypadku komputerów przenośnych. Owszem, taki laptop na pewno będzie wyglądać niezwykle efektownie i szybko wskoczyłby na szczyt rankingu tych „najcieńszych” i „najlżejszych” przenośnych komputerów, jednak jeśli ma to odbyć się kosztem dodatkowego troszczenia się o dziesiątki przejściówek, tylko po to, żeby podłączyć do niego najzwyklejszego pendrive’a czy dodatkowy monitor, to ja jestem na nie.

Z drugiej strony, aktualna generacja 11-calowych MacBooków Air w podstawowej konfiguracji kosztuje dokładnie połowę pierwotnej ceny tego komputera. Co jeśli Apple zdecydowałoby się pozycjonować 12-MacBooka jeszcze niżej, w cenie która oscylowałaby bliżej cen iPadów? Taki MacBook szybko zyskałby miano odpowiednika Chromebooka. Przenośne komputery, których działanie jest nierozerwalnie związane z dostępem do internetu mają niewielki udział w rynku, który jednak cały czas rośnie. Czy Apple 12-calowym MacBookiem Air zdecyduje się wejść na ten nowy, dziewiczy dla siebie teren i ukształtować go w tylko sobie znany sposób? Tutaj pojawia się najwięcej znaków zapytania, a ten największy jest związany z iCloud. Chmura Apple, mimo kilkuletniej już obecności na rynku, wygląda i co gorsza działa niezbyt dobrze, a w przypadku komputera takiego typu musiałaby zostać gruntownie usprawniona, czego pierwsze jaskółki mogliśmy obejrzeć wraz z premierą OS X Mavericks.

Jest jeszcze druga możliwość, która w tym momencie wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. 12-calowym Airem Apple może najzwyczajniej chcieć postawić na użytkowników, którzy ponad wszystko cenią sobie mobilność. Nowe procesory Intela, oparte na architekturze Broadwell pozwolą jeszcze bardziej wydłużyć przecież już i tak imponujący czas pracy na baterii.

Jakkolwiek miałoby nie być, na pewno będzie ciekawie. Dla mnie osobiście, premiery nowych MacBooków będą najciekawszymi wydarzeniami w świecie Apple w 2015 roku i któryś z tych komputerów na pewno zagości na moim biurku.